Piękne zdjęcia, cudowna muzyka, to wszystko. Niewiarygodnie nudny, pretensjonalny film z nieciekawą fabułą (czy oprócz kryzysu wieku średniego jest tu jakiekolwiek inne, głębsze przesłanie?). Nieustanne i nachalne epatowanie metaforą (?) brzucha i brzuchem (chyba rozumiem zamysł, ale czy nie wystarczyłby tytuł, choroba bohatera i jedno, góra dwa ujęcia brzucha, a nie czynienie z tego organu bohatera filmu?) mogło przyprawić o ból, właśnie brzucha. Ale może o to właśnie chodziło twórcy? Wielkie rozczarowanie.
Haha, pisaliście rok temu, więc wybaczcie refleks.
Soowkax78- Twoje pomysły na to, jak uratować ten film, są rozbrajające. Następnym jednak razem, jeśli jakiś obraz do Ciebie nie dotrze, zamiast pisać bzdury, lepiej po prostu spytaj, o co chodziło (możesz też poszukać w necie jakichś recencji- nie boli). Nie razi mnie brak filmowej wrażliwości, ale taki internetowy onanizm już bardzo. Jasne- można napisać, ze Greenaway to intelektualny bełkot, ktoś, kto również nie zrozumiał filmu, się pod tym podpisze i wspaniale- zamiast myśleć, że to my nie sprostaliśmy czemuś, cieszymy się, że to coś nie sprostało nam...
"czy oprócz kryzysu wieku średniego...?" - Nie. Nikt tu nie umiera, nikt nie rozmawia o sztuce...
Intelektualny bełkot i przerost formy nad treścią to bardzo popularne terminy wśród niedouczonej części społeczeństwa.
Niezmiernie bawią mnie ludzie, którzy używają takich argumentów, nie wiedząc, kto siedzi po drugiej stronie monitora.
Wygłosiłem opinię. Nie siliłem się na osobiste uszczypliwości. I moja opinia jest prawdziwa niezależnie od tego kto jest po drugiej stronie.
"Dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? (...) Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!". Z tego samego powodu, czytanie niektórych (recenzji) faktycznie boli. Pozdrawiam ja, pozbawiona filmowej wrażliwości internetowa onanistka.
Ja tam nie wiem, czy to pseudointelektualny bełkot. Mam wrażenie, że reżyser jedynie po to nakręcił ten film, żeby pokazać, jak perfidni mogą być Włosi. A historyjka z gastrycznymi problemami pana architekta jest po to, by czymś zapełnić fabułę. Nic sensownego poza tym z filmu nie wynika.