Mnie ciekawi to, że nie widziałam ani jednego filmu tego pana. Może to i lepiej...

Na pewno.

Fakt, stylizuje je tak pięknie, że faktycznie można się zastanawiać, czemu to zawdzięcza.

Chodziło mi o to, że nikt przy zdrowych zmysłów i na trzeźwo takich gniotów nie nakręci. Kwintesencja kina "o niczym".

Nie wiem, co widziałeś - ja jestem świeżo po Goltziusie i to na pewno nie był film "o niczym". Zresztą, mam wrażenie, że do niewielu filmów na świecie mozna przypiąc taką metkę.

A że Greenaway rzekomo zrobił jakieś gnioty, to nie uwierzę, ma na to zbyt dobre wyczucie stylu.

Widziałem większość jego filmów. Niestety... Uważam czas spędzony na ich oglądaniu za najgorzej spędzony w całym moim życiu.

Masz inną wrażliwość, to nie znaczy jeszcze że filmy Greenawaya to gnioty. Możesz chociaż docenić malarskość tych filmów, tego się nie da podważyć - są piękne.

zresztą, masz w ulubionych filmach dużo horrorów - Greenaway często operuje czerwienią i motywami które spokojnie mogłyby się znaleźć w horrorach

Pomijając kolorystykę filmów Greeneway (bo na takiej zasadzie, to można by się rozpływać nad wieloma gniotami), to po prostu totalnie bredne filmidła. Może poza PILLOW BOOK. Moje uwielbienie do horrorów nie ma tu nic do rzeczy. Owszem jestem fanem tego gatunku, ale filmy Greenewaya mogą jedynie być horrorami, dla tych którzy po nie sięgają.